TKANIE TKANEK

18 kwietnia - 7 maja

Parę Osób, Tarczyńska 12, Warszawa

Rysunki prezentowane w kawiarni Parę Osób to wybrane prace z okresu 2002-2010. Jest to skromna próbka tego, co wtedy robiłem. W tej przestrzeni nie ma miejsca na więcej. W tym roku prawdopodobnie zorganizuję jeszcze dwie wystawy, dlatego nie mogłem wystawić tutaj prac świeższych...

Dla nieznających mojej twórczości paru osób, które pojawiły się na tej wystawie dobrze krótko zrelacjonować co przedstawiam…

W pracach z tego okresu często rysowałem biologiczne tkanki, obrane ze skóry wnętrzności, szare mięso, "neuronalne gluciwo" jak to czasem nazywam. Wynika to z mojego żywego zainteresowania biologicznymi mechanizmami leżącymi u podstaw naszych zachowań - neuronaukowe dociekania uważam z tego powodu za szczególnie ekscytujące… Szare mięsa to symboliczne ujęcie żywych, inteligentnych organizmów - ponieważ za źródło świadomości we współczesnym paradygmacie nauk kognitywnych uważa się mózg - życie, to inteligentne samoświadome życie, które leży w centrum wszelkich humanistycznych spekulacji - zredukowałem do neuronalnej tkanki (choć to z pewnością karygodne uproszczenie również dla neuronaukowca - co z komórkami glejowymi? neurotransmiterami, hormonami całą ta bogatą chemią - czy to nie wpływa na naszą świadomość? - zapytałby zapewne).

Można było czytać już wtedy pierwsze doniesienia o neuronach hodowanych z komórek macierzystych na laboratoryjnych talerzykach, neuronach integrowanych za pomocą elektrod z układami scalonymi, sterujących wirtualnymi samolotami i robotami - tego rodzaju popularnonaukowe newsy zawsze robiły na mnie ogromne wrażenie i były dla mnie potwierdzeniem hipotezy, że mózg to umysł. To zredukowanie żywej samoświadomej istoty do szarego, turpistycznego elementu było też dla mnie odarciem jej z tej napuszonej dumy, z którą często w sztuce, z różnych powodów, przedstawia się ludzi. Antropocentryczne tendencje każące skupiać się na emocjach, społecznych interakcjach dość niefortunnie odwracały moim zdaniem uwagę artystów od wyobraźni i wolności, którą ona daje, ale nie tylko od tego, również od całego kontekstu złożonej natury, całego spektrum zjawisk, które również zachwycają bogactwem formalnym daleko bardziej urozmaicającym reprezentacje umysłowe od dość monotonnej, powtarzalnej figuracji… Odarcie z ładności, piękna i wyjątkowości jest też zabiegiem, który ma uświadomić, że w porządku natury nie zajmujemy żadnego szczególnego miejsca. Jesteśmy organizmami ukształtowanymi przez proces ewolucji, zwierzętami, nie boskimi, świętymi kreacjami jak bardzo chcielibyśmy się widzieć.

Tkanki zacząłem potem zestawiać z abstrakcyjnymi elementami, rysowanymi schematycznie, prosto, często bez światłocienia w dość technicznym ujęciu. Nie tylko dlatego, że zamknięcie się w chaotycznej biologiczności było formalnym ograniczeniem ale dlatego, że szukałem metody na opowiedzenie o tym co wydarza się pierwszoosobowo, wewnątrz tego neuronalnego substratu. Te białe najczęściej elementy to symboliczne przedstawienie języka, kultury, technologicznych osiągnięć, które kulturze zawdzięczamy… Jeden z największych rysunków jaki zrobiłem w tamtym okresie nosił tytuł "Trzy światy Karla R. Poppera" - karton 120cmx450cm i był on dla mnie symboliczną opowieścią o tym jak pojęcia, język, kultura opisują tą złożoną biologiczność w konsekwencji dając możliwość jej kopiowania, manipulowania nią, kombinowania, zmieniania.

Koncepcja trzech światów Poppera to uproszczony opis tej trudnej epistemicznej sytuacji, w której się znajdujemy - wg. niego istnieje świat 1) doznań, świat przedmiotów i stanów fizycznych, 2) świat sądów, czynów jednostkowych czyli świat umysłów i stanów psychicznych, 3) świat wiedzy obiektywnej i jej stanów, symboli, kultury…

Ten rysunek był dla mnie opowieścią o tym jak te trzy światy przenikają się i na siebie wpływają. Fascynuje mnie ta możliwość, która daje przestrzeń dla science-fiction wyobrażeń i transhumanistycznych wizji udoskonalania człowieka - możliwość inżynieryjnego manipulowania światem fizycznym na podstawie togo, co obiektywnie o tym świecie wiemy, na podstawie tego, czego potrzebujemy, pragniemy, na podstawie tego co sobie wyobrażamy. W końcu symbole, teorie dają podstawy do tworzenia działających mechanizmów, które wpływają na nasze życie i które coraz bardziej integrują się z nami i naszym środowiskiem. To są funkcjonale pętle i sprzężenia zwrotne, które między tymi trzema światami nieustannie powstają… To stąd takie hurraoptymistyczne tytuły późniejszych rysunków jak "Wszystko jest możliwe", "Lepsze życie" i rysowanie maszyn, urządzeń, które produkują syntetyczne neurony, czy nowe żywe stworzenia z DNA możliwym do zaprojektowania w laboratorium Craiga Ventera.

To proste reifikowanie abstrakcyjnych pojęć, hipostazowanie przejawia się u mnie wyraźnie w jeszcze jednym symbolu, który wielokrotnie się w moich rysunkach powtarza. Pryzmat, soczewki, szkła, przeźroczyste obiekty. Dla mnie pryzmat to symbol matrycy subiektywności, niezobiektywizowane postrzeganie, niewzbogacone innymi perspektywami lub model, teoria, które każą interpretować fakty tylko na jeden sposób. Soczewka wydaje mi się dobrą bogatą metaforą kryje się tu możliwość zniekształcania obiektu, który obserwujemy oraz możliwość jego bardziej dokładnego obserwowania i w konsekwencji analizowania. Pryzmaty można ze sobą zestawiać, nakładać, aby uzyskać określony efekt podobnie jak można kojarzyć ze sobą teorie, punkty widzenia, sposoby ujmowania zjawisk szukając bardziej precyzyjnych, praktycznych, syntetycznych ujęć. Światło byłoby tu odpowiednikiem strumienia informacji, które przetwarzamy, metabolizujemy. Niektóre soczewki ze zmienną ogniskową odzwierciedlały możliwość ewolucji tej subiektywności, tych teorii… Soczewki kojarzą mi się również z początkami współczesnej nauki Galileuszem czy Boruchem Spinozą, który utrzymywał się z wytwarzania soczewek, w końcu z Newtonem. Jedna z moich prac ma tytuł "Soczewki Spinozy" i jest to kolejny hołd składany filozofowi tym razem za monizm…Cały ten zestaw skojarzeń i użytecznych dla mnie metafor kazał mi się bawić przeźroczystościami i doprowadził mnie w końcu do ciekawej formalnie innowacji dając w konsekwencji większą swobodę formalną. Dzięki przeźroczystościom mogę rysować o wiele bardziej złożone, przestrzenne obiekty, pokazując wiele aspektów brył jednocześnie bez kubistycznego, dezorientującego widza rozbijania ich. Można tak pakować więcej informacji na jednej kartce papieru, której pojemność nieustannie mnie frustruje. Złożoność jest dla mnie czystą wartością, celem samym w sobie, dlatego rozwinąłem te formalne pomysły, bardziej abstrakcyjnie, kosztem metafor w kilku blogowych cyklach rysunkowych. Jest wiele innych aspektów tego co robię, których nie sposób zawrzeć w tej krótkiej notce.

Odwoływanie się do buddyjskiego pojęcia "siunjata" - pustości, nieesencjonalności czy do różnych koncepcji związanych ze sztuczną inteligencją… Przekonanie, że kreatywność jest algorytmizowalna, mogąca być w jakiś sposób kopiowana, implementowa w innych niż neuronalne substratach też wymagałyby rozwinięcia bo wpływa to na metodę, na to jak robię to , co robię.

Jednocześnie ta symbolika nie jest systematycznym programowym działaniem. Czasami tej symboliki używałem/używam i ponieważ myślę obrazami dobrze wyjaśnić, chociaż ogólnie, wokół czego orbituje moja wyobraźnia, żeby widz nie przypisał mi większej dozy szaleństwa niż mi się należy… Niektóre rysunki są czysto formalnymi zabawami, projektowaniem topologicznych obiektów, które nie mają żadnej użytkowej funkcji, które nie kryją żadnej szczególnej symboliki. Lubię absolutną wolność formalnych zabaw, lubię przyglądać się jak mój umysł wytwarza złożone kształty, artefakty, których odpowiedników w naturze lub sztuce nigdy nie widziałem.

To tylko krótkie opisanie tego amalgamatu kognitywnego, z którego to wszystko wyrasta by widz mniej więcej wiedział jak to interpretować. Choć nie obrażę się za indywidualnie wyprodukowane hermeneutyczne drugie dno dobrze żeby widz wiedział, że jest drugie.

Dorzucam jeszcze dwa wiersze, które napisałem w tamtym okresie aby wprowadzić widza w klimat:

Przesączyło się to co dookoła
Przez płynny zmiennokształtny filtr.
Użyteczna postać tego co wyciekło
Daje lepić pryzmaciątka,
Coby spijać kolejne namiastki
I tak z kolejnych kropelek
Utoczy się homeostaza.
Prześlizgnąć się będzie można po powierzchni.
Zostawiając śluz opisujący.
I w takiej symbiozie, bez zbędnej wiedzy.
Z płynnym kształtem sitka.
Formując się i deformując na przemian.
Te sitka jak chmurki ślimacze
Będą szukać rozdzielczości.
A jak znajdą to znikną.
21.11.06

Neuronalno synapsoidalne gluty
Aksonowe rozsianie rozpięte
Biliony archiwalne pośredniczą
Przepływ odpowiadający
Okleiło się wszystko
Że tylko przez to oklejenie
Zobaczyć można zniekształcenie
Przelotnie oklejając okleinę
Prześlizgując się płynnie po błonie
Skalpelem wyrżniesz znaczenie
I nie będzie nawet wypaczenia
2006

04.2015

designed by Ratz