KONSTRUOWANIE PRZESTRZENI. 2 lipca 2004

Pierwsze większe, publiczne wystąpienie, które odbyło się na mojej wsi w Bieniewicach. Wydarzenie to opatrzone było takimi tekstem:
"Każdy działa i myśli według jedynego, niepowtarzalnego kodu, wzoru, algorytmu. Jedynymi śladami, świadectwami istnienia tego algorytmu są słowa jakie wypowiadamy, czyny, jakich dokonujemy i przedmioty, jakie konstruujemy. Każdy taki ślad pozwala nam poznać samych siebie, lecz to też tylko do pewnego nieokreślonego stopnia. Nie budujemy w końcu matematycznych modeli, pozwalających nam symulować nasze przyszłe działania. Ten "algorytm" daje się rozpoznać tylko dzięki estetycznym doznaniom, bo osobisty, prywatny, intymny sposób myślenia każdego z nas czyni z naszych słów, czynów i przedmiotów jakie konstruujemy coś zupełnie różnego od całej reszty świata. Konstruowanie przestrzeni intymnych, powinno odbywać się z jak największym rozmachem, bo w tym dopatrywałbym się warunku konstruktywnej komunikacji. Im większe różnice między tymi konstrukcjami osobistymi, intymnymi, tym silniejsze doznania estetyczne powinny towarzyszyć konfrontacji tych wcielonych w słowa, czyny i rzeczy sposobów myślenia. Im silniejsze doznania estetyczne tym bardziej konstruktywne wnioski. Tym silniejsza inspiracja. 2 lipca będę konstruował swoją przestrzeń."

No i konstruowałem:) Ze wszystkich śmieci i niepotrzebnych gratów jakie znalazłem w garażu, w przeciągu całego dnia, zbudowałem wielką, abstrakcyjną rzeźbę. Potem rzeźba służyła mi za kukłę do animacji. Przestawiałem rzeźbę po polu przez jakieś dwie godziny, za każdym razem średnio o metr. Gosia Marcinkowska robiła w tym czasie zdjęcia. Ze zdjęć wyszła poklatkowa animacja, którą zatytułowałem – "Koan", w montażu pomógł mi Dariusz Krzeszowski. Tego samego dnia na tym samym polu wieczorem Bartek Łukasiewicz zaprezentował swój performance. Publika dopisała tak jak pogoda, my też nie daliśmy ciała, więc całość wyszła całkiem nieźle, choć w tej chwili nie jestem już przekonany co do istnienia algorytmu według, którego się myśli – myślę, że ostatecznie to bardziej chaotyczna historia:)

WŁADZA PUBLICZNA. 2005

Stoje na scenie i mocno się chyboczę, w zasadzie ledwo stoję bo ilość promili została przed chwilą świadomie i celowo podwyższona. Od moich rąk, nóg i całej reszty ciała odprowadzone są kilometry sznurków... Niemal każdy fotel ma przytwierdzoną końcówkę sznurka. Każdy widz może mną, w jakimś stopniu, manipulować, utrzymać mnie w pionie, bądź zrobić mi krzywdę:) Nie utrzymałem pionu i długo nie postałem na deskach – publiczność wykorzystała sposobność i zszarpnęła mnie ze sceny. Gra nie trwała długo, bo szybko wyjaśniły się reguły. Nie upadłem malowniczo na podłogę i nie rozbiłem sobie głowy, do czego najwyraźniej zmierzała publika... Tylko jeden ze sznurków, który miałem zawiązany na przegubie dłoni, wpił mi się tak silnie w skórę, że musiałem przerwać akcję. Przegrałem z publicznością a chciałem jedynie się z nią pobawić. Performance odbył się w kinie Bajka w Błoniu... Daty jeszcze sobie nie odświeżyłem w pamięci...

NIRVANA W GROSZKACH. 16 grudnia 2005

16 grudnia 2005 roku w klubie Eufemia na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie odbył się performance o tym tytule. Zaprezentowałem tam produkt, który może przynieść tylko pozytywne skutki i jest bardziej efektywny od już istniejącego na rynku sztuki psychoaktywnego (a pretendującego, jak mniemam, do bardziej uniwersalnego zastosowania) środka nazwanego przez Zbigniewa Liberę ”Placebo w czopkach”. A oto jak argumentowałem zasadność wyboru ”Nirvany w groszkach” spośród tych dwu możliwości, jednocześnie wytykając Liberze błędy, których się dopuścił:

”Niewielu zna pracę Zbigniewa Libery ”Placebo w czopkach”. Moim zdaniem produkt ten nie zyskał popularności z trzech zasadniczych powodów: Placebo jest produktem, którego skuteczność jest uzależniona od wiary konsumenta w to, że produkt działa... Skuteczność nie jest stu procentowa... Placebo może działać na wszystko i dlatego wielkie koncerny farmakologiczne nie mogły dopuścić do rozpowszechnienia tego produktu – same upadłyby wtedy prędko. Dlatego Placebo w czopkach można zobaczyć tylko w muzeach sztuki współczesnej i to też nielicznych... Czopek to jednak zbyt inwazyjna metoda aplikowania środków farmakologicznych, która raczej nie może zyskać popularności.
W związku z powyższym na rynek proponowałbym wypuścić produkt o nazwie Nirvana w groszkach, który nie dość, że w stu procentach skutecznie odmieni stan świadomości konsumenta to jeszcze ma słodki smak! Produkt ten może również oddziaływać pozytywnie somatycznie ...”

Potem rozdałem publiczności Nirvanę..., żeby mogła podelektować się jej szczególną formą i właściwościami. Reklamacji, zażaleń ani skarg nie było.

Powyższy tekst stanowi rekonstrukcję prezentacji, która nie została zarejestrowana. Dlatego mogły wystąpić pewne różnice między tym, co napisane a tym, co zostało powiedziane w tamtych okolicznościach. Jednak – co do sensu wypowiedzi i zasadniczych argumentów jakie sformułowałem – nie mam wątpliwości, że pamięć mnie nie zawiodła. Dość istotnym faktem jest również to, że performace odbył się w przerwie koncertu zespołu Noisegarden:)

CZARNA SKRZYNKA. 2006

Czarną skrzynką w tym wypadku był mały graniastosłup obity grubą czarną skórą. Zrobiłem ten przedmiot na potrzeby małej, niepozornej akcji, którą zrealizowałem na festiwalu "Różnice". Nie byłem na niego zaproszony jako uczestnik – zawsze odpowiadała mi rola gościa z boku, więc i tym razem przyglądałem się uważnie artystom sam performując jako widz. Ten minimalistyczny przedmiot towarzyszył mi przez cały festiwal. Któregoś dnia, późnym wieczorem, kiedy już dawno skończyły się prezentacje przewidziane na tamten dzień, podeszła do mnie jakaś amerykanka i z zainteresowaniem zaczęła dopytywać się o skrzynkę – do czego ona służy, po co mi ona itp. Doprawdy nie wiem – odpowiadałem uśmiechając się od ucha do ucha. Ona jednak sama znajdywała odpowiedzi – zasugerowała, że mogła by ona służyć jako jakiś gadżet erotyczny, bo przypomina jej lateksowe ciuszki, potem pomyślała, że może mógłby być to przedmiot rzucany na ratunek tonącym, ale po chwili zastanowienia doszliśmy wspólnie do wniosku, że przysłużył by się prędzej skaczącym z mostu jako obciążenie. Potem jeszcze kilka osób wymyślało bardzo spontanicznie funkcje tego małego czarnego obiektu. Najbardziej prozaicznymi zastosowaniami jakie wymyślili widzowie było wykorzystywanie czarnej skrzynki jako taboretu lub stolika. Pan Jan Świdziński próbował wyrzucić do skrzynki pustą paczkę papierosów, po chwili jednak przekonał się, że to nie najlepsza z funkcji, bo skrzynka nie miała żadnego otworu. Grzegorz Borkowski też skrzynkę dostrzegł i wypytywał mnie, o co z tą skrzynką chodzi – Doprawdy nie wiem – odpowiadałem i widać było, że jest szczerze zawiedziony. I tak nosiłem tą skrzynkę dzień w dzień na festiwal i bez wątpienia skrzynka nabierała coraz większego znaczenia. A na pewno skupiała uwagę zupełnie nie jak przedmiot bezużyteczny. Zrobiłem jej parę zdjęć i wyszła całkiem nieźle.
Ostatecznie los czarną skrzynkę spotkał taki, że jakiś kolega kolegi urządzał imprezę ostatniego dnia festiwalu i na tej imprezie stwierdziłem, że z czarną skrzynką się pożegnam. Tam zabrał ją do domu inny kolega i teraz podobno skrzynka służy mu za półkę na buty. Powinna żyć własnym życiem, bo zaczęła nabierać odrębnej od moich intencji tożsamości. Na pewno dalej nabiera dziwnych znaczeń a i funkcji pewnie znalazło się tysiąc.
Czarna skrzynka była dla mnie tym wszystkim, co ludzie chcieli powiedzieć lub myśleli a nie powiedzieli.

KUP NAS! 2006

Krótkie niepozorne działanie na Najwyższej Akademii Najpiękniejszych Sztuk w Warszawie… Studenci asp handlują sztuczką kilka razy w roku, w czym pomaga im ta zacna instytucja – tym razem my, jako osoby z zewnątrz, stworzyliśmy sobie własne, niezależne stoisko w kawiarni aspowskiej "Eufemia" obwieszając się licznymi transparentami (niestety nie wszystkie zostały udokumentowane). Szyldy typu: "Kup nas! Super!", "fabryka bezczynności", "kup to tu!" towarzyszyły naszym skromnym działaniom. W sumie niewiele zrobiliśmy i niewiele mogliśmy sprzedać – prócz siebie. Żaden klient nie miał wyszukanej potrzeby żeby kupić nas lub choćby nasze działanie – wszyscy zadowolili się obrazkami studentów…
Dokumentacja: Karolina Szydło.

ŚWIĘTOŚĆ. 2007

Właściwie to nie perfomance ale instrukcja pozwalająca wykonać ten perfomance w dowolnych okolicznościach.
1. Rozłóż biały karton na ziemi (im większy tym lepszy).
2. Podpal karton.
3. Pozbieraj popiół, który zostanie i rozsyp go dookoła siebie.
Instrukcja ta była prezentem urodzinowym dla Michała Chojeckiego.

designed by Ratz